Maciej Szybist (1987)

"Sztuka i droga Grzegorza Steca ukazuje swoją zasadniczą odrębność: jest nią bardzo konsekwentne trzymanie się ikonografii (a raczej aluzji ikonograficznych w postaci sygnałów kompozycyjnych) europejskiej sztuki katolickiej, a także pełne opanowanie tego eksplodującego wulkanu możliwości znaczeń i niedozwalanie, aby mowa ta stała się bezwartościowym automatyzmem pustki przykrytej pozorami problematyki. Stec nie opowiada mętnych historii o zasłyszanej apokalipsie, tworzy ją jeszcze raz i – na szczęście – nie wymyśla jej sam z siebie. Albowiem wszystko już zostało powiedziane i namalowane, a rzeczy „nowe” tworzą wyłącznie zarozumiali ignoranci.

„Właśnie taki kosmiczno-eschatologiczny wymiar mają kompozycje pana Grzegorza. Ale co innego jeszcze kojarzy muzykę Gustawa Mahlera z malarstwem Steca. Tym czymś jest programowe używanie cytatu kulturowego jako sposobu narracji, jako alfabetu języka artystycznego. Owe apokalipsy, owe maestromy historiozoficzne są przez Grzegorza S. ukazane na obrazach tak, iż stają się logicznym wynikiem tego, co było przedtem w kulturze europejskiej wytworzone w tym zakresie. Jego bezobrazowe obrazy w sposób oczywisty przywołują sposób budowania wizji – też ostatecznych – przez Hieronima Boscha. Ich spiętrzona kompozycyjna zawrotność, zbieżna z tematem apokalipsy – to przecież przetworzone systemy kompozycyjne (zdeformowanej przez tę samą potrzebę wyrazu dla rzeczy ostatecznych) barokowej rzeźby stiukowej i malarstwa naściennego. Zróżnicowanie walorowe i żywość znaczeniowa plamy barwnej – odnajdujemy u Steca w cytatach z Caravagia, Coregia, ale i Jacoba Jordaensa. Barokowość założeń tego malarstwa każe przypomnieć tych jego kontynuatorów, którzy „kończyli” następne rozdziały naszej historii: Gustawa Moreau symbolistę, rówieśnika Gustawa Mahlera, secesjonistę austriackiego Gustawa Klimta, a także Maxa Ernsta – surrealistę.
Wspomniano tu nazwiska wielu artystów, ale jedno ich wszak łączy: właśnie owa schyłkowość, poczucie znużenia epoki, która zbliża się ku swemu końcowi; a nie będzie ów koniec łagodnym odejściem, o nie. Rozegra się w tłumie oszalałym od strachu i agresji, w zwałach trupów, w szaleństwie zagłady, w poczuciu końca straszliwego, katastrofy, kary, istnego nastania królestwa szatana na ziemi".

„Kuszenie św. Mahlera”, Program wystawy w Teatrze Starym, Kraków, kwiecień 1987

Odwiedza nas 3 gości

© 2019 Grzegorz Stec