List do Claude'a Moneta
Monet to tylko oko. Ale co za oko.
Paul Cézanne
I
Jakże ciężkie jest światło,
jak zmęczone oczy,
tyle barw dźwigniętych,
kształtów przesuniętych ze świata w świat.
Od początku byłeś skazany na klęskę.
Tylko talent i refleks
pozwoliły Ci wytrwać tak długo.
Ścigałeś światło jak myśliwy, choć ono
z minuty na minutę
z sekundy na sekundę
zmieniało barwy.
Kochałeś skórę świata.
Wierzyłeś własnym oczom.
Stóg siana to katedra.
Katedra to uschnięty liść.
Widziałeś przecież.
II
Wymiary Twojej pracowni
znacznie zmniejszały Twoje obrazy.
Wyobrażam sobie jak idziesz,
malując bez formatów i ram.
I wychodzisz z pracowni
na zawsze...
III
To okrutne,
lecz wydaje mi się, że im bardziej ślepłeś
tym lepsze malowałeś obrazy.
Nie widząc szczegółów tworzyłeś uogólnienia.
Gdyby Twoja choroba posunęła się dalej,
zapewne odkryłbyś abstrakcję.
Lecz stało się tak,
że dzięki lekarzom jedno Twoje oko
odzyskało młodość.
Byli zadowoleni, Ty przerażony.
Jedno oko widziało błękity, drugie brązy,
jedno wiosnę, drugie jesień,
jedno nadzieję, drugie zwątpienie.
A jeśli sztuka jest oszustwem?
Im doskonalsze kłamstwo tym czulej dotyka prawdy!
Wiem. To twierdzenie odrzucasz w całości.
IV
Malowałeś jednak dalej.
Zamknąłeś oko starca i z niecierpliwością
młodzieńca
zacząłeś poprawiać niedawne obrazy.
Inne niszczyłeś.
Zamiast dotknąć dwóch biegunów prawdy,
Twoja rozdwojona dusza błądziła
w zmienności świata, niepewna Twego ciała.
Pamiętasz?
Gdy zamknąłeś oczy poczułeś ulgę.
Zapach gnijących liści w stawie był fioletowy
z kropelką cynobru na krawędzi.
Linoryt do Józefa Gielniaka
Otwarty, aż po granice ostrych przedmiotów
dalej rozdarty i trochę twardszy od powietrza,
nieznacznie silniejszy od oporu narzędzi
płasko rzeźbiłeś swe listy serdeczne.
Linoleum to przecież kawałek szpitalnej podłogi.
A Ty sadziłeś na nim rozległe ogrody.
Piwniczne kłącza wiedziałeś to korzenie gwiazd.
A choroba to tylko niebezpieczny kwiat.
Cierpliwe deszcze twoich palców, lato wyobraźni,
choć szpital to zima.
Linoleum to przecież kawałek szpitalnej podłogi.
A Ty spisałeś na nim czułą filozofię.
Chroniłeś wahanie przed pewnością,
przed odpowiedzią, pytanie piękne i bliskie.
Linoleum to skrawek szpitalnej podłogi,
stoją na nim goście.
Mann przyniósł do korekty Czarodziejską górę.
Schulz wypytuje o Nieskończoną płodność materii.
Dürer przygląda się Twoim rękom,
van Gogh trzyma kwiaty.
Ty się uśmiechasz.
Rurka tlenowa
zamienia się w źdźbło trawy.