W retrospektywnym albumie „Grzegorz Stec, Malarstwo”, Kraków 2019  zamieszczone zostały teksty poświęcone artyście pióra Marka Sołtysika, Joanny Warchoł i Joanny Gościej-Lewińskiej oraz wypowiedzi krytyków z czterdziestu lat (fragmenty). Wersja elektroniczna albumu znajduje się na stronie.

Marek Sołtysik („Kraków” marzec 2013)

Z biegiem lat, kiedy dojrzałość przechyla szalę ku łagodnej harmonii, artysta staje się mnie drapieżny, coraz bardziej mężny; jego obrazy, o powierzchni tak wysmakowanej, że niekiedy na pierwszy rzut oka przeestetyzowane, wykończone, ktoś by zauważył, na błysk, są w istocie świadectwem szacunku dla widza. Ślad dramatu pozostaje bowiem w środku i roztacza się, emanuje z mięsistości faktury gęstego olejnego pastoso.
Więcej...

Wojciech Ligęza („Kraków”, marzec 2013)

Wojciech Ligęza („Kraków”, marzec 2013) Wernisaż Grzegorza Steca w Dworze Czeczów był prawdziwym wydarzeniem. Obrazy znakomitego artysty – dawniejsze i nowe - zaprezentowane zostały w sposób daleko odbiegający od konwencji tego rodzaju spotkań. Przyzwyczajenia bywalców w niewielkim stopniu były brane pod uwagę. Publiczność mogła się czuć zaskoczona, ale tym samym poruszona, zainspirowana i niejako zobowiązana do nowego spojrzenia na obrazy Steca – metaforyczne i sensualne, atakujące kunsztowną formą i wieloznaczną anegdotą, śmiałe w grach z przedstawianymi przestrzeniami i kaligraficzne w wykonaniu niezliczonych detali. Wernisaż malarstwa połączony bowiem został ze sztuką dźwięku, słowem poetyckim, działaniem teatralnym, prezentacją multimedialną.
Więcej...

Marek Sołtysik (2011)

"I najnowsze obrazy artysty. Kolor! Nikt nie wyjdzie bez satysfakcji. Ciągła jesień – korowód ludzi trzymających się za ręce krąży wokół pnia drzewa, które niezauważalnie dla nich zamienia się w grzyb bomby atomowej. Laserunki tworzą głębię kolorystyczną, a impasta przydają świetlistości. Trzeba być mistrzem, żeby wiedzieć, w którym miejscu je położyć, żeby zagrały. Tu grają. I dalej: Wyspa Patmos – nie wiadomo, czy po tym można jeszcze namalować coś lepszego. Talent artysty w zenicie. 
W tych trzech, czterech obrazach otrzymujemy swoisty ekstrakt trzech wieków malarstwa: dynamizm formy francuskich romantyków, aura towarzysząca płótnom niemieckich twórców stimmungów, głębia tonów osiemnastowiecznych Hiszpanów – no i ten surrealistyczny duch. Należy ostrzec: te malarskie wizje to świat szalony, bez dystansu, bez półuśmiechu.
Rozmach proroka, szczegóły Apokalipsy.

Beata Anna Symołon (2011):

"Obrazy Grzegorza Steca zaprezentowane na dużej retrospektywnej wystawie na krakowskim Kazimierzu ukazują malarstwo misterne, eleganckie, wymykające się modom i trendom, zindywidualizowane i mocno osadzające się w pamięci. Obrazy pełne płaszczyzn nasyconych barwą, ciemnością i światłem oraz rysunków tak precyzyjnych, że do ich odczytywania niezbędna wydaje się lupa. Obrazy ponadczasowe...

Gabriela Matuszek (2010)

"Grzegorz Stec jest artystą o wielkiej wrażliwości i wyobraźni, tworzącym barwne  makrosyntezy, a zarazem wyczulonym na szczegóły. To sztuka mocna i subtelna, pierwotna i zanurzona w kulturze, dzika i finezyjna. Sztuka emocji i intelektu, a także – co ważne – duchowości, bo bez przesady malarstwo Steca można nazwać wizyjnym. To malarstwo Poety, który potrafi własnymi wizje olśnić odbiorcę, wstrząsnąć nim, a zarazem zaskakiwać subtelnymi metaforami. W obrazach tych uderza intensywność postrzegania świata, precyzja malarskiego detalu, niezmierna delikatność formy połączona z siłą ekspresji.

Izabela Joanna Bożek (Nowy Jork, 2008)

"W zasadzie z przywiezionych przez artystę prac dałoby się zbudować kilka osobnych wystaw. Na szczęście dla nowojorskich miłośników sztuki (…) można było w całej rozpiętości zobaczyć to, z czym i w jaki sposób zmaga się Stec w swojej pracy twórczej. (…) Każda z tych dramatycznych, niemalże barokowych kompozycji otwiera przed oglądającym co najmniej dwie możliwości interpretacyjne: oglądana z oddali wydaje się być dopełnioną alegorią, podaną widzowi w zamkniętym kształcie, silnie oddziałującą na emocje odbiorcy.

Czesław Karkowski (Nowy Jork, 2008)

„Oprócz kolorowych, bogatych w przedstawienia obrazów mogliśmy podziwiać oszczędne, ascetyczne olejne prace w czerni i bieli, o subtelnej grze między światłem a ciemnością. [...] Malarstwo Steca może się podobać – jest efektowne, sugestywne, jego obrazy sprawiają wrażenie malarskich majstersztyków, technicznie bogatych, o barokowym przepychu przedstawień.

Anna Bugajska (2002)

„Apokaliptyczne obrazy, żarzące się tajemniczymi ognikami powietrze, olbrzymie struktury zawieszone między niebem a ziemią […]. Jego monumentalne prace najpierw przyciągają wzrok formami na poły abstrakcyjnymi – rozłożystym drzewem, strzelistym żaglem statku-widma, płachtą gigantycznego namiotu lub liścia. Dopiero po chwili odsłania się przed widzem scena […]. Jakieś mroczne misteria, mordercze bitwy, ciągnące się w nieskończoność podróże, zbiorowe i samotne kontemplacje.

Marcin Kołpanowicz (2002):
"Malarskie univesum Grzegorza: świat form skłębionych, rozdartych, drapieżnych. (…) Bardzo istotnym momentem w jego obrazach jest spotkanie spokojnego świata z furią materii. Ze zniszczonych, spękanych, potarganych, na pozór nieciekawych rekwizytów malarz wydobywa tak wielką wizualną atrakcyjność właśnie dzięki światłu, którego blask jest cudowną tynkturą, zdolną przemienić stertę śmieci w roziskrzony skarbiec, a podarte łachmany – w królewski bisior. (...) Płótna Steca wpisują się w wizjonerską linię malarstwa, wyznaczoną przez piekła Boscha, bitwy Altdorfera, okrucieństwa Goi czy urojenia Ensora. Powietrze przenika ryk trąby Dnia Pańskiego.

Ewa Krasoń (Chicago, 1999)

"Grzegorz Stec znany jest w Chicago miłośnikom dobrego malarstwa. Malarstwa, które u jednych wywołuje dreszcze przerażenia (szczególnie obrazy z pierwszej wystawy sprzed trzech lat), u drugich dreszcz uwielbienia i tę wielką chęć posiadania ich na własność. Stąd obok niewątpliwego sukcesu artystycznego, Stec odnosi sukcesy komercyjne. Pierwsza i druga wystawa sprzedała się w całości. Obrazy Steca kipią intensywnymi barwami, intrygują niezwykłością skojarzeń, tajemniczością, zagadką. Przy każdym kolejnym ich kontemplowaniu zaskakują nowymi odkryciami.

Marcin Kołpanowicz, [O czarnych obrazach; 2002]


„Każdy, kto po raz pierwszy zetknie się z czarnymi obrazami Grzegorza Steca zastanawia się, jaką techniką zostały wykonane. Mezzotinta? Litografia? Ossasepia? Istotnie, z początku wyglądają one na grafiki, dopiero po bliższym przyjrzeniu się […] można stwierdzić, że to obrazy olejne. Ale obrazy, które wyparły się koloru. Olśniewające bogactwem efektów mimo tak zawężonych środków warsztatowych. Zaskakujące różnorodnością faktur malarskich, od „napylonego, zamglonego sfumato, po drapieżne kontrastowe światłocienie. Technika ta pozwala na wielką swobodę kreacji i jest nieprzyzwoicie efektowna. Odnaleźć tu można subtelność, delikatność, delikatność i finezję, które wskazują na nadprzeciętną wrażliwość Grzegorza Steca.
Kiedy patrzę na „czernie” Grzegorza, myślę o początkach życia, które narodziło się w wodzie, o koloniach pierwotnych komórek, o przezroczystych ciałach meduz, o warkoczach rybiej ikry. Organiczne formy, niezwykle różnorodne, niezwykle delikatne. Boję się, żeby nie znikły pod ciężarem spojrzenia. Są bardzo wymagające: by istnieć, potrzebują wyciszenia i odpowiedniego nastroju odbiorcy – wtedy zakwitają i rozrastają się w fantastyczne ogrody. […]
Jest jeszcze w tych improwizacjach na światło i ciemność jeden rodzaj kontrastu, współistnienia przeciwieństw, tak bardzo charakterystyczny dla Steca: otóż obrazy te są zarazem spontaniczne i przemyślane, dzikie i cywilizowane, pierwotne i wykwintne. […]
Gdy zobaczyłem cykl wertykalnych obrazów przedstawiających jakby rozwieszone w powietrzu świetliste postaci-widma, pomyślałem, że to rentgenogramy duszy. Odciśnięte w czerni jej stany. Zawierające tajemnicę genezy życia, jego pierwotnych, niemal postulatywnych form, i tajemnice jego celu – duchowej egzystencji „bytów subtelnych”. Zapis ewolucji od bakterii do Anioła. […]
Grzegorz Stec, jest czerń… Katalog wystawy w Galerii Centrum, Kraków 2002.

Wanda Pietrzyk-Małysa (Chicago, 1997)

„Twórczość Grzegorza Steca zajmuje pozycję wyjątkową na tle współczesnego młodego malarstwa polskiego. Przede wszystkim, co jest cechą nieczęsto spotykaną, jest on malarzem-erudytą, artystą o rozległej wiedzy z dziedziny sztuki, jest również poetą i filozofem pogrążonym bez reszty i zakochanym w „rzemiośle artystycznym”. W jego malarstwie roi się od cytatów, pastiszy i wariacji wokół najznakomitszych tematów wielkich mistrzów pędzla jak: Hieronim Bosch, Francesco Goya, Pieter Bruegel, Diego Velazques, czy Max Ernst. […] Jak wielokrotnie mieliśmy okazję się o tym przekonać, Grzegorz Stec jest artystą nad wyraz świadomym i zdyscyplinowanym.

Ewa Krasoń (Chicago, 1996)

„Przechodzę ulicą Milwaukee koło Galerii 112. Dostrzegam coś niepokojącego. […] Kłębowisko kształtów, jarzące się kolory, intensywne rozbłyski światła, splątana materia obrazów. […] Rozumiem, że muszę to wrócić, by po pierwszym silnym doznaniu pojąć urodę tej sztuki i sprawy, które porusza. Zadaję sobie pytanie, kim jest człowiek – autor tych przyciągających obrazów. Jeszcze nie wiem, że wystawa odniesie tak wielki sukces. […]

Grzegorz Niziołek (1992):

"Obrazy Grzegorza Steca przypominają chwilami zatarte klisze dzieł dawnych mistrzów. Nie ma tu nic z wyrachowanej stylizacji. To raczej pokorne posłuszeństwo własnemu przeżyciu, pamięci i wyobraźni, które w chwili skupionej obecności przed płótnem podsuwa pewne obrazy. W tym posłuszeństwie kryje się także odcień idealizmu, przekonanie, że temat, forma i przeżycie tworzą nierozerwalną całość, że kompozycja jest raczej sprawą objawienia, niż uświadomionych do końca decyzji.

Tadeusz Nyczek (1988)

"Posiadł też artysta umiejętność nadzwyczaj rzadką (i jest to nauka bodaj dla wszystkich, bo wiek nie ma tu nic do rzeczy): Otóż umie on z tajemniczą biegłością powoływać bardzo wyraziste znaczenia z pozornie chaotycznych, przypadkowych i przeważnie najzupełniej abstrakcyjnych plam barwnych i zestawów kompozycyjnych. Emocje i skojarzenia, jakie wówczas wyzwala, porównywalne są właściwie tylko z działalnością muzyka. Doprawdy niemało jak na jednego młodego malarza.

Maciej Szybist (1987)

"Sztuka i droga Grzegorza Steca ukazuje swoją zasadniczą odrębność: jest nią bardzo konsekwentne trzymanie się ikonografii (a raczej aluzji ikonograficznych w postaci sygnałów kompozycyjnych) europejskiej sztuki katolickiej, a także pełne opanowanie tego eksplodującego wulkanu możliwości znaczeń i niedozwalanie, aby mowa ta stała się bezwartościowym automatyzmem pustki przykrytej pozorami problematyki. Stec nie opowiada mętnych historii o zasłyszanej apokalipsie, tworzy ją jeszcze raz i – na szczęście – nie wymyśla jej sam z siebie. Albowiem wszystko już zostało powiedziane i namalowane, a rzeczy „nowe” tworzą wyłącznie zarozumiali ignoranci.

Marta Fita (1988)

"Każdy obraz jest odrębnym zamkniętym światem; każdy jest zarazem ekspresją tej samej niezwykłej duchowości, wrażliwości; być może próbą oswojenia pewnych lęków. I tu odsłania się kolejna antynomia zawarta w tych obrazach: tworząc klimaty nasycone smutkiem, przerażeniem, wizje rozpadu, światy zaludnione przez istoty samotne bądź zagubione w tłumie, tęskniące, pełne niepokoju i oczekiwania, tworzysz je jednocześnie z wielką mocą, dynamiką i siłą wyrazu.

Roman Świątek (1987)

„Malarstwo Grzegorza Steca pełne jest personalistycznych odniesień, powikłań, wewnętrznych rozterek artysty w cieniu filozofii dialogu między Ja – Ty, Ja – Inny.
Ale to nie jest w tej twórczości najważniejsze.
Niepokojące, mgliste pęknięcie świata, ciemna dłoń rozpościerająca się nad specyficzną, indywidualną teologią Krzyża – cierpiąca istota o dwóch twarzach – smutnej i zamkniętej w swej mądrości, a zarazem krzyczącej ewangelicznie” „Ojcze, Ojcze, czemuś mnie opuścił?”

Tadeusz Nyczek (1985):

"Stec nie chce, nie umie, a może go to po prostu nie interesuje jako program: świadkować epoce jako jej "zwierciadło na gościńcu". Woli budować przeciw niechlujstwu, przypadkowości i złości świata - spójny, precyzyjny, delikatny, ale i trwały, wyrazisty świat wartości duchowych, estetycznych, materialnych nawet. Jego obrazy, rysunki i grafiki są triumfem sztuki, rzemiosła, wreszcie triumfem siły wyobraźni. Powstałe z uczuć i przeczuć artysty, wolą dawać świadectwo ściśle ludzkim, jednostkowym zmaganiom z "przeciwnościami losu", z własnymi, więc jakże ludzkimi ograniczeniami.

Odwiedza nas 7 gości

© 2019 Grzegorz Stec